Recenzja filmu

John Rambo (2008)
Sylvester Stallone
Sylvester Stallone
Julie Benz

Rambo 4, czyli rzeź niewiniątek

Co przeciętny Amerykanin może wiedzieć o Birmie? Biorąc pod uwagę, że co drugi mieszkaniec tego zacnego i przebogatego kraju kończy swoją edukację w wieku 15 lat, a atlasu geograficznego używa,
Co przeciętny Amerykanin może wiedzieć o Birmie? Biorąc pod uwagę, że co drugi mieszkaniec tego zacnego i przebogatego kraju kończy swoją edukację w wieku 15 lat, a atlasu geograficznego używa, kiedy chce ubić muchę w toalecie. Dowody poziomu intelektualnego i wszechstronności możemy znaleźć na popularnej stronie internetowej YouTube, kiedy to Amerykanie odpowiadają na (wydaje się proste) pytania. Padają tam "przeciekawe" odpowiedzi takie jak: Izraelici to chrześcijanie, Fidel Castro to piosenkarz, a kraj na literę "U" to na przykład Jugosławia. Co więc przeciętny "Jaśko" może wiedzieć o Birmie? Yyyy – Nic? Czy nowy Rambo wykorzystuje zatem niewiedzę przeciętnego widza Amerykańskiego? Tak (!) Film pokazuje, że źli skośnoocy, zabijają neutralnych skośnookich i porywają dobrych białych. Na ratunek rusza ekipa wyszkolonych najemników (którzy w rezultacie okazują się gorsi w walce od birmańskich misjonarzy), no i oczywiście nasz John – początkowo w roli przewodnika o usposobieniu buddyjskiego mnicha, aby w mgnieniu oka stać się Robin Hoodem, nożownikiem i terminatorem w jednym. Mimo, iż scenariusz jest płytki i prosty jak budowa cepa, film mi się podobał. Dlaczego? Bo jeszcze moje oczy nie oglądały filmu akcji połączonego z czymś na wzór "Wzgórza mają oczy" czy "Teksańskiej masakry...". Wszyscy fani poprzednich części Rambo (ja również nim jestem) mają teraz o 20-30 lat więcej, wiec twórcy nowiusieńkiego "Johna vel Stallone" musieli wziąć to pod uwagę, no i niewątpliwie wzięli, pytanie, czy aby tylko nie za bardzo. No, ale przeanalizujmy wszystko kroczek po kroczku. Po pierwsze "primo" – odwieczna walka pomiędzy Sylvestrem S., a kolegą po fachu Arnoldem S. dobiega końca. Arnold postanowił zająć się chwilowo czymś innym, co zostało skrupulatnie wykorzystane przez Sylvestra – 2 kolejne części sławnych filmów, w roli głównego bohatera i reżysera zrobiły swoje. Stallone stał się "debeściakiem" światowego kina akcji. No, ale wracajmy do filmu. Po drugie "primo" – Nowy Rambo to już nie młodzian ślepo wierzący w ideały amerykańskiej armii. Nowy Rambo jest wkurzony i cyniczny, rzuca wulgaryzmami, (co prawda to głównie "faki", ale dobre i to). Nowy Rambo jest mądry i doświadczony, wygłasza głębokie mądrości, takie jak "zabijanie jest tak proste jak oddychanie" czy "pierdolić ten świat". Nowy Rambo jest zmęczony – łowi ryby i uprawia maciejkę. Nowy Rambo jest zupełnie "nierambowy", aż do momentu, kiedy dajemy mu pretekst, by w końcu znowu zaczął zabijać. No i możemy zacząć kręcić… Po trzecie "primo-ultimo" – jatka taka, że niektóre sceny nadawałyby się do trzeciej części filmu "Hostel". Sylwek zafundował nam 236 martwych ciał, litry rozlanej krwi i tony flaków. Do lamusa przechodzi już padanie w kałuży krwi, tu każdy strzał odrywa głowę albo kończynę. 61-letni John Rambo pruje z luku, wyrywa grdyki, tnie maczetami ciała w pół i strzela ze wszystkiego, co nawinie mu się pod rękę. Film mało realistyczny, czasem absurdalny, fabularnie słaby, pełen bezmyślnej przemocy, czasem nienaturalnych efektów i głupkowatych dialogów, ale mimo wszystko dla mnie bomba, bo co z tego skoro jest dobra zabawa. Nie mamy do czynienia z dramatem psychologicznym, tu drodzy państwo chodzi o efekciki, strzelaninę i ogólną rozpierduchę. Świetna alternatywa dla współczesnych filmideł akcji, pełnych metroseksualnych lalusiów w skórkowych płaszczykach, którzy latają niczym Max Payne w slow-motion przy głupiej techniawce w tle. Podsumowując, po obejrzeniu "Rambo 4" byłem podjarany, jak po obejrzeniu Scoobiego Doo w wieku 10 lat, film ten spełnił to, czego się spodziewałem – dobra zabawa. John ma w sobie olbrzymiego "pałera" i daje widzowi wyrazistego kopa. Pominę fakt, że po pierwszych 30 minutach zawiewało nudą i przysypianiem w fotelu, ale zostało to wynagrodzone rozwałką Birmy, aż do samych napisów końcowych. Tak fajnego kina akcji nie było od dawna. Mówię zatem Panu Sylvestrowi S. i Johnowi Rambo w jednej osobie – TAK! – I mam nadzieję, że powstanie część piąta.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"John Rambo" to już czwarta część o byłym weteranie wojskowym. Tym razem nasz bohater prowadzi spokojne i... czytaj więcej
Pod koniec swej aktorskiej kariery Sylvester Stallone postanowił wskrzesić dwie postaci, które na stałe... czytaj więcej
John Rambo to postać kultowa, nawet jeżeli ktoś by jej nienawidził, to nie może temu zaprzeczyć. Wie o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones