Wszystkie dokonania kina typu grind house i to od Filipin po Nigerię leją się spod obudowy starego Trinitrona niczym wodospad w dżungli. Najbardziej zachłysnąłem się kawą kiedy angolska bomba z II wojny św. z pomocą Claymora prokuruje podmuch iście atomowy rodem z Hiroszimy ! Ubawiłem się do łez :) Dla mnie w półce: gore-grind-camp-machete movie 8,5/10 ! (szkoda że nie dysponujemy osobna skalą na Łebie) :D